W Gibach uczczono 79. rocznicę obławy augustowskiej
Obława augustowska to – jak podkreślają historycy – największa po II wojnie światowej niewyjaśniona zbrodnia dokonana na Polakach. Oddziały NKWD i Smierszu 12 lipca 1945 r. rozpoczęły na Suwalszczyźnie operację, w której zginęło – jak do niedawna sądzono - 592 działaczy podziemia niepodległościowego. Obecnie mówi się nawet o 2 tys. osób.
Do dziś nie wiadomo, co się z nimi stało, gdzie są ich groby. Wzgórze Krzyży w Gibach jest traktowane jako symboliczny grób ofiar obławy.
Niedzielna uroczystość zakończyła trzydniowe obchody zorganizowane przez gminę i Instytut Pamięci Narodowej. Była między innymi wieczornica i sobotni rajd rowerowy śladami obławy.
W niedzielnych obchodach wzięli udział mieszkańcy gminy, regionu, samorządowcy i goście z kraju. Byli też posłowie, radni sejmiku woj. podlaskiego, samorządowcy z okolicznych gmin, wojskowi i przedstawiciele szkół.
W uroczystościach wziął też udział były prezydent Bronisław Komorowski. "Obława augustowska jest istotnym fragmentem martyrologii całej Polski Północno-Wschodniej, bo przecież nigdzie tylko tu, w tej resztkówce dawnych Kresów Wschodnich miała miejsce taka masowa akcja represjonowania ludności polskiej" – powiedział Komorowski.
Dodał, że czasem, niektórym ludziom łatwiej żyć nie pamiętając, ale zaznaczył, że ta pamięć jest nam potrzebna. Wskazał, że aby wiedzieć dokąd, dlaczego i jak idziemy w przyszłość, trzeba wiedzieć skąd się przychodzi. "Pamięć jest nam potrzebna nie po to, żeby się odwracać wstecz, ale lepiej i mądrzej myśleć o przyszłości" – mówił były prezydent.
O pamięci mówił także wójt gminy Giby Robert Bagiński. "Tak jak co roku spotykamy się tutaj w trzecią niedzielę lipca. Świadczy to o tym, że my jako mieszkańcy i wszyscy, którzy tutaj jesteśmy pamiętamy o tych wszystkich, którzy zginęli. Przekazywanie pamięci przyszłym pokoleniom jest naszym obowiązkiem, żeby one również pamiętały" – powiedział Bagiński.
Dodał, że w obecnej sytuacji geopolitycznej w tej części Europy pozostaje nadzieja, że przyjdzie taki czas, kiedy dowiemy się, gdzie spoczywają zaginieni i będzie można na ich grobach zapalić znicze i złożyć kwiaty.
Wojewoda podlaski Jacek Brzozowski podkreślił, że założeniem zbrodni dokonanej na Polakach w lipcu 1945 roku nie było tylko wyeliminowanie ich jako wrogów, ale również zatarcie wszelkiej o nich pamięci. Podkreślił, że mieli zniknąć jakby nigdy ich nie było. "Totalitaryzm boi się pamięci" – dodał wojewoda Brzozowski. Zaznaczył, że pomimo zakazów i wyroków nie udało się wymazać tej narodowej pamięci.
Białostocki oddział Instytutu Pamięci Narodowej od lat zajmuje się sprawą obławy. Dotyczy ona zbrodni komunistycznej przeciwko ludzkości. Przyjęto, że w lipcu 1945 r., w nieustalonym dotychczas miejscu, zginęło około 600 osób zatrzymanych w powiatach augustowskim, suwalskim i sokólskim. Zatrzymali ich żołnierze sowieckiego Kontrwywiadu Wojskowego Smiersz III Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej przy współudziale funkcjonariuszy polskich organów Bezpieczeństwa Publicznego, MO oraz żołnierzy I Armii Wojska Polskiego.
Wciąż nie wiadomo, gdzie są groby ofiar. Biegli z zakresu kartografii, którzy analizowali powojenne zdjęcia lotnicze, wskazali ponad 60 miejsc na Białorusi - większość w okolicach miejscowości Kalety - które mogą być jamami grobowymi. Białoruś odmówiła pomocy prawnej w tej sprawie. Prace sondażowe we wskazanych miejscach po polskiej stronie granicy nie przyniosły jednoznacznego rezultatu. Znaleziono pojedyncze szczątki ludzkie, ale nie wiadomo, czy mają związek z obławą. (PAP)
Autor: Jacek Buraczewski
bur/ mick/